Gdy w 2004 roku znokautował sensacyjnie Mike'a Tysona, był na ustach bokserskiego świata. Szesnaście lat później Danny Williams pozostaje aktywnym pięściarzem, choć nie jest już nawet cieniem dzielnego wojownika. 46-latek od dawna powinien być na emeryturze, ale bije się dalej, bowiem ma rodzinne zobowiązania. Troska o córki wciąż pcha go między liny ringu, choć głęboko w oczy zagląda mu lęk o własne życie. – Apeluję, chrońcie go przed samym sobą – brytyjscy dziennikarze uderzają w błagalne tony. Bezskutecznie.